Kiedy w lipcu 1994 roku umierał Rysiek, zastanawiałem się długo, jak odnalazłaby się jego nieuczesana, rogata dusza we współczesnym showbiznesie. W świecie, który za nic ma emocje, ludzkie słabości, zwyczajną walkę o jutro. W świecie, w którym liczy się produkt, sprzedaż i zysk. W świecie pop papki tłoczonej do głów, zwłaszcza młodych ludzi, przez media, które już tak daleko odeszły od realności, że zdołały wykreować własną. Rzeczywistość medialną, z własnym kodeksem moralnym, idolami i zasadami. Blichtr i ersatz. Niestety tylko naprawdę wybitne jednostki mogą i chcą popłynąć pod prąd, znacznie więcej woli dać się porwać i stać się produktem. Kasa, misiu, kasa.
Zdaje się jednak, że po wczorajszej wygranej w Xfactorze, Gienka, będę miał okazję przekonać się, na ile showbizes potrafi zadeptać człowieka. Szczerze liczę, że Gienek nie da się tym, którzy już dziś wiedzą lepiej, co i jak powinien robić. I zwyczajnie, pozostanie sobą, takim jakim jest, z ludzkimi słabościami i szczerością. I nawet jeśli gdzieś upadnie, tak jak to mu się już zdarzało w życiu (jak każdemu) to wstanie i będzie walczył. Wtedy dopiero dla mnie Gienek zbliży się do legendy Ryśka. Bo to, że jest niesamowity nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości. Jego muzyka naprawdę gra mi w serduchu, jak chyba żadna od śmierci Ryśka.
Michał Szpak? Z całego serca życzę mu dobrze. Ma wszystko co potrzebne aby stać się tym kim pragnie. Idolem. Media kupią jego artystyczną kreację, ludzie kupią płyty. Tylko nie wiem dlaczego obawiam się, że kiedy dostaną go w swoje łapy spece od kreacji medialnych produktów, spieprzą to, co Michał ma najcenniejsze – jego niezaprzeczalny talent. Los gwiazdy może być krótki… Trzymam jednak kciuki. Z całych sił, bo takich ludzi zdecydowanie również nam potrzeba na scenie, gdzie rządzą miernoty rzadko potrafiące dobrze zaśpiewać. Swoją drogą byłem ostatecznym werdyktem lekko zaskoczony, bo to właśnie Michał miał największy potencjał na niemalże gotowy produkt komercyjny. Dla stacji telewizyjnych łatwy do sprzedania. No łatwiejszy niż małomówny i niepokorny Gienek.
O Adzie ciężko mi się wypowiadać. Niezaprzeczalnie ma wielki talent, pokazała się z jak najlepszej strony, ale ciężko oprzeć mi się wrażeniu, że jednak w finale stanowiła jedynie tło dla dwóch wyrazistszych postaci – Gienka i Michała i dla nikogo nie było zaskoczeniem to, że wybierano spośród tej dwójki ostatecznie właśnie. Mam wrażenie, że o niej jeszcze również usłyszymy :).
De gustibus non est disputandum i może nie powinienem podejmować nawet próby, ale kiedy zajrzałem dziś rano do sieci przeraził mnie ogrom nienawiści jaki wylał się pod adresem zwycięzcy programu XFactor. Prawda jest taka, że każdy z trójki finalistów zasługiwał na końcowy sukces. Nie rozumiem zupełnie dlaczego dla wielu ludzi sukces kogokolwiek musi jednocześnie oznaczać nienawiść w jego stronę? Odreagowanie własnych kompleksów? Dlaczego próbują podważyć, umniejszyć, zmieszać z błotem? To cholernie małe jednak. To tak jakby odbierać czyjąś porażkę jako swoją.
A wystarczyłoby zwyczajnie pogratulować zwycięzcy i dalej trzymać kciuki za swojego faworyta. Dla niektórych jednak jak widać po wylewie jadu na polskich forach, taki poziom nie jest dostępny. To cholernie przykre.