Mamy rok. Rok wspólnego życia, docierania się, walki o kołdrę i ciszę nocną i upojnego miziania podczas audycji radiowych i wieczornych seansów filmowych. Ciężko mi przypomnieć sobie jak wyglądało życie przedkotowe. I dobrze.
Jak wygląda nasze życie? Jest cudownie rozmruczane. Uśmiechnięte i miziaste. Ja wypełniłem kocią potrzebę posiadania oddanej służby i ciepłego domu, Ona wypełniła moją potrzebę przynależenia do kogoś i opiekowania się kimś. Nie gadam już sam do siebie, za to z Lili mogę przegadać i godzinę. O wszystkim, bo rozmawiamy o sztuce, filozofii, muzyce, a nawet – przyznaję, że coraz częściej – psioczymy oboje na miłościwie nam panujących polityków. Lili rozumie i jest straszną gadułą, ja chyba rozumiem mniej, ale gadać też potrafię.
Jestem psiarzem. Całe życie towarzyszyły mi mądre, wierne i oddane psy. Wszystkie kochałem bez reszty, chodziłem z nimi na długie spacery, uczyłem sztuczek, karmiłem. Wszystkie były cudowne i gdzieś zostawiły swój ślad. Ale przyjaźń z kotem przebiła wszystko. Żaden pies nie dał mi tyle ciepła, i delikatności co Lili. Wystarczy, że boli mnie głowa, a ona jest już obok i z niepokojem zagląda mi w oczy swoimi malachitowymi ślepiami. Wiem, ze może martwi się, że jak umrę to nie będzie pełnej miski, ale w tym momencie jest mi strasznie wszystko jedno. Kocham ją i całe jej futerko.
Nauczyłem się, wracać do domu i nie czekać na merdający ogon, a wyłącznie na leniwe spojrzenie z głębi legowiska. Ona i tak mnie kocha i nie musi mi tego powtarzać za każdym razem kiedy wychodzę do sklepu. Nauczyłem się rezygnować z intymności w toalecie i kąpieli w wannie z kotem pogardliwie obserwującym moją wodną przyjemność. Tu się różnimy jednak w poglądach, ale różnice też są piękne, prawda?
Kiedy tu trafiła była bardzo nieufna. Nieostrożny dotyk kończył się podrapaniem, ugryzieniem i ucieczką. Dziś kiedy siada mi na klacie żeby dokładnie wyczyścić moją brodę (a robi to codziennie) i odsłania brzuszek żeby ją tam podrapać (co wolno tylko mnie), jestem najszczęśliwszym kociarzem na świecie.
W sumie piszę to nie po to aby się pochwalić. Chciałbym tylko powiedzieć tym wszystkim, którzy zastanawiają się jak to mieć kota w domu, że przy odrobinie empatii dzięki kawałkowi futra, który potrzebuje miłości możecie dostać więcej niż się spodziewacie.
Dziękuję tym wszystkim, tu na grupie i w Kocim Gnieźnie, którzy nauczyli mnie jak żyć z kotem. Zmieniliście życie nie tylko zwierzaka bez ogonka, ale starego faceta, który odkrył w sobie duszę kociarza. Chwała Wam za to – bo robicie cudowną robotę. Lili to wspaniały prezent od życia dla mnie i chciałbym żeby ona mogła o mnie wymiauczeć to samo. Kochajcie bezdomniaki, nie bójcie się dorosłych kotów. Tyle ich na Was, niezdecydowanych czeka i marzy o Was. A przed Lili i przede mną jeszcze wiele takich fajnych, ciepłych lat. Serio. Warto żyć.