Gdyby żył kończyłby dziś 55 lat i z dumą śledził poczynania muzyczne syna. Poznalibyśmy pewnie więcej niesamowitych utworów. O życiu, o walce, o rzeczywistości.
Nie wiem, czy byłby to ten sam Rysiek. Skazanym na bluesa ciężko odnaleźć się w komercyjnej rzeczywistości. Sprzedać marzenia. Korzystać ze sławy. Rysiek uciekał od tego wtedy kiedy jeszcze było można. Gdzie schowałby się dziś?
Wszystkiego najlepszego stary. Gdziekolwiek teraz siedzisz z Indianerem, grając na harmonijce i śpiewając. I dziękuję. Za muzykę.
P.S.: Mam ochotę zabrać Was dziś wieczorem w krainę Dżemowego i Ryśkowego bluesa. Spotkajmy się wieczorem w Smelly. 🙂