Napisałem ostatnio kilka słów o kobietach w pewnym folderze informującym o wystawie malarstwa. Słów poplątanych, zawieszonych, niedopowiedzianych, z których nie byłem do końca zadowolony. Bo jak opisać słowami kobietę? Podmiot męskich fascynacji, miłości i nienawiści. Żywioł, z którym żyć się nie da, a bez którego żyć nie sposób? Łagodne i miękkie, a kiedy trzeba twardsze do najsilniejszego z facetów. Pełne dumy, wyniosłe i skrzętnie skrywające swe małe grzeszki i zdrady pod dywanem wstydu i społecznej poprawności. Roześmiane, ze łzami w oczach, które przecież im przystoją. Gorące i kuszące i zimne z daleka obserwujące nieudolne próby pozyskania ich zainteresowania. Piękne. Zabawnie przeświadczone o własnej wyższości nad mężczyznami – jakby za wszelką cenę broniły się przed myślą, że tak naprawdę nie różnimy się za bardzo. Z uporem maniaka walczące o podniesioną deskę w toalecie, jak o pierwszą poprawkę do amerykańskiej konstytucji. Czułe i wyrozumiałe. Anielsko cierpliwe i potrafiące walczyć do krwi w obronie tego co dla nich najważniejsze. Rozplotkowane i snujące intrygi. Mówiące półsłówkami i nienawidzące do granic wytrzymałości, nawet jeśli gdzieś tam w sercu na dnie kochają do szaleństwa.
Nie da się opisać kobiety. Zbyt wiele kontrastów i sprzeczności.
Warto jednak czasem, a dziś jest taki właśnie dzień szczególnie mocno i troszkę bardziej przytulić, pocałować i powiedzieć, dać do zrozumienia, że my faceci jesteśmy, kochamy i doceniamy. Tak po prostu. Zwyczajnie.
Słoneczko. Nie wiem kiedy i nie wiem jak stałaś się dla mnie najważniejszą kobietą. Dziękuję, za Twoją cierpliwość, zaufanie, radość, za Ciebie dokładnie taką jaka jesteś. Za to, że jest mi dziś tak bezpiecznie i dobrze przy Tobie. Kocham Cię. Tak po prostu. Dziękuję.